Zatem
Światowy Dzień Zdrowia w mojej opinii powinien być dniem refleksji nad tym,
czym karmię swój organizm, co robię dla swojego dobrego samopoczucia, jak
opiekuję się samą sobą.
Przez
długi czas tą opieką otaczałam innych ludzi, brałam odpowiedzialność za ich
życie, nie wiem, czy to tak do końca było świadome, raczej nie, ale teraz już
wiem, że to było bardzo złe i głupie. Nie chodzi o egoizm, ale o to, by zawsze
być dla siebie najważniejszym, bo jeśli nie będziemy silni, to nikomu nie
pomożemy.
Na
potrzebę tego postu (a potrzeba pojawiła się, gdy zajrzałam do kalendarza, by
zapisać plany na kolejny tydzień i zauważyłam, że jutro wypada ten dzień
szczególny, jest godzina 21:02) tak oto podzieliłam ZDROWIE na czynniki
pierwsze:
Z - związki
odżywcze
D - dostatek
R - radość
O - odżywianie
W - wiedza
I - immunologiczny system
E - energia
By
mieć każdego dnia mnóstwo ENERGII, a mój system IMMUNOLOGICZNY działał bez
zarzutu, muszę dostarczyć mojemu organizmowi full ZWIĄZKÓW ODŻYWCZYCH. Te
oczywiście pobieram z mojego ekologicznego ODŻYWIANIA i suplementów diety. Gdy
czuję się dobrze i jestem RADOSNA, wszystko w życiu jest łatwiejsze i nie
straszny mi żaden stres. Dopełnieniem tego jest oczywiście DOSTATEK, w jakim
mam zamiar żyć, bo człowiek do bycia szczęśliwym jest stworzony i wszystko, co
dobre na tym świecie należy mu się bez dwóch zdań. Nic nie zdziałałabym bez
niezbędnej WIEDZY, dzięki której wiem, jak tę całą profilaktykę ugryźć.
Definicja zdrowia wg Światowej Organizacji Zdrowia:
„stan pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego
dobrego samopoczucia,
a nie tylko nieobecność choroby czy kalectwa”
Tak więc moi Drodzy, z definicji tej czarno na białym wynika, że na
człowieka trzeba patrzeć całościowo. Profesjonalnej mówiąc - holistycznie. Co
to w praktyce oznacza?
Trzeba sobie uświadomić, że psyche (głowa = emocje, uczucia, myśli) i soma (ciało) nigdy, przenigdy rozdzielać nie wolno. Gdy ktoś choruje na raka
albo na cukrzycę albo zwykłe przeziębienie i katar ma, wszystko to może powstać
w głowie albo może ze złego stylu życia pochodzić (nie będę nad innymi
przyczynami chorób się rozwodzić, w które wierzę, bo najważniejsze, by skupić
się na tych dwóch i do ich powstania nie dopuścić). No więc, ja już mam taki
nawyk, że gdy mnie złapie coś, na co zwykle sobie zasłużę np. ból gardła, to od
razu, z automatu do głowy przychodzi pytanie „co nabroiłam?” na płaszczyźnie psychicznej,
w relacjach z innymi ludźmi oraz na płaszczyźnie stylowo-życiowej. Podaję taki
prozaiczny przykład, bo z innymi nie mam do czynienia – od około 8 lat, odkąd
należę do kręgu nie-mięsożerców, nie choruję na poważniejsze dolegliwości. Na
pytanie „dlaczego”, odpowiedź jest bardzo prosta – patrzenie na swój
organizm i dbałość o niego + świadomość, w człowieku się zmienia. Nie jest to
jednak post promujący wege tryb życia ;-) wybaczcie te wstawki, ale jednak nie mogę
nie wspomnieć o tym, że moja dobra kondycja psychofizyczna w ogromnej mierze od tej transformacji życia zależy.
Ciągnąc temat holistycznego ujęcia człowieka, muszę Wam się przyznać,
że omijam lekarzy szerokim łukiem. Nie to, że neguję ich wiedzę i kompetencje,
ale po prostu ich nie potrzebuję i leków, którymi niestety trują ludzi do ust
bym nie wzięła. Lekarze konwencjonalni patrzą na objaw i przepisują lek – easy?
Easy! A ja już wiem (i jestem z tej wiedzy dumna), że tak żadnego człowieka nie
wyleczą, a jedynie przyciszą błagalne wołanie organizmu o to, by się nim zająć.
Inaczej mówiąc, stan chorobowy stanie się przewlekły i pewnie nie raz, ani nie
dwa dokuczy w przyszłości. W końcu o to przecież chodzi, by do końca życia
chorować i zasilać konta prezesów koncernów farmaceutycznych. Według mnie
bardzo ważnym jest, by chorobę uznać za coś dobrego, za przyjaciela, który klupie nas w głowę mówiąc "ej kolo, mam defekt, napraw to". Organizm zwykle wcześniej domaga się zwrócenia na niego większej
uwagi, więc nie bagatelizujmy tego - co to, to nie!
Co dla siebie powinnam robić każdego dnia?
- kochać siebie i innych, serio - miłość to najbardziej pozytywne z uczuć i ono może zdziałać cuda; teraz jestem na etapie odkrywania w sobie niekończących pokładów miłości do Siostrzenicy i to naprawdę coś wspaniałego – polecam;
- jeść najwyższej jakości jedzenie – uwierzcie mi, że zdecydowanie bardziej wolę zjeść eko warzywa, kupić dobrą oliwę z oliwek, wydać kasę na dobry suplement diety niż kupować ubrania (powiecie, że mam do tego dostęp, OK, macie rację, ale sama sobie stworzyłam ten dostęp, każdy jest panem swojego losu, nie stać mnie na coś, to staram się na to zarobić; nie stać Cię na żywność eko, ale byś bardzo chciała/chciał ją jeść – zdobądź na to pieniądze, przyjdź do MELASY i pogadaj o tym, zapytaj, jak możemy Ci w tym pomóc)
- oddychać czystym powietrzem – NIESTETY w Krakowie takiej możliwości nie mam, w takim razie potrzebuję czegoś, co będzie toksyny usuwało z mojego organizmu (piję herbatę gonseen codziennie, bo wierzę w moc jej działania i znam ludzi, którym pomogła),
- ćwiczyć! Biegać! Fitness! Joga! Poczujcie tę endorfinę w Was, niech hormony szczęścia się uwalniają :-)
- muszę pić dużo wody (podobno najlepiej 1,5l z cytryną na czczo, można kupić sobie Britę i filtrować kranówę),
- sprawiać sobie codziennie jakieś przyjemności:
czytać książkę (ja się teraz zaczytuję biografią Marlyn Monero),
spotkać się z Przyjaciółmi,
zadzwonić do Mamy,
pooglądać zdjęcia, które przypominają miłe chwile,
znaleźć czas na pasje,
- obcować z naturą, przytulać się do drzew,
- nie narzekać, a bardziej zrozumiale dla naszej świadomości – widzieć dobre strony każdej sytuacji,
- zamiast ze stresu panikować, usiąść spokojnie i znaleźć 20 sposobów na rozwiązanie problemu,
- nie bać się, lęk to bardzo negatywne uczucie dla naszego organizmu;
- jeśli Ktoś potrzebuje, to medytować, modlić się, wierzyć w coś…
No
i tak można wymieniać i wymieniać. Sami wiecie, czego potrzebujecie! Sami
jesteście dla siebie najlepszymi lekarzami.
Uwierzcie
w moc samoleczenia waszych organizmów.
By
to działało trzeba po prostu zdrowo żyć :-)
Dbajcie
o siebie!
Dobranoc
Jest
godz. 22:06. Szybko mi poszło. Zawsze mam jakiś obraz w głowie tego, co chcę
napisać, jednak nigdy nie wiem, jak się to moje gaworzenie potoczy dalej, nie wiem, jak się post skończy i wiecie co? Lubię to! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz