Liczba zachorowań sama w sobie nie jest według mnie
problemem; problemem jest to, że do tej pory leczy się pacjentów sposobami nie
przynoszącymi oczekiwanych rezultatów, a do tego wyniszczających cały organizm.
Dziś nie chcę pisać o sprawach przygnębiających, o
statystykach, które wywołują dreszcze… Zastanawiałam się, jak ugryźć ten temat
tak, by ostatecznie nadać mu pozytywny wydźwięk. Szukałam inspiracji krążąc
wokół filmu „Cud terapii dr Gersona” i wykładu dr Jerzego Gubernatora –
biochemika Uniwersytetu Wrocławskiego na temat przyczyn powstawania nowotworów.
I tak przyszła mi na myśl Osoba, która Terapię Gersona stosuje w praktyce.
Zastanawiałam się, czy to będzie dla Niej dobre, czy się zgodzi na opowiedzenie
swojej historii większemu gronu, również jak to przez Was będzie przyjęte… i
nagle MELASA dostaje e-maila z prośbą o przekazanie 1% na leczenie tej właśnie
Osoby. :-)
Pani Justyna poprzez swojego dzielnego Męża robi u nas co
tydzień zakupy warzywno-owocowe. Poznaliśmy się na przełomie września i
października. Nie ukrywam, że wcześniej interesowałam się Gersonem, byłam pod
ogromnym wrażeniem rezultatów, jakie pacjenci uzyskują w czasie terapii, więc
możliwość przyczyniania się do kuracji Pani Justyny po przez istnienie MELASY, jest dla mnie osobistym przeżyciem. Gdy otrzymałam materiały z historią choroby, czytałam je na
głos swojemu Chłopakowi z ogromnym poruszeniem.
Nie będę się rozpisywać na temat terapii, ponieważ nie
jestem w tej dziedzinie ani specjalistą ani lekarzem. Aby ją poznać należy
sięgnąć po książkę Charlotte Gerson i Beaty Biszop oraz obejrzeć film „Cud
terapii dr Gersona”. W ogromnym jednak skrócie – według terapii nowotwór to
choroba całego organizmu, której przyczyną jest „zespół wyniszczenia tkanek wynikający z zaburzenia równowagi sodowo –
potasowej na poziomie komórkowym, postępująca toksemia organizmu oraz
permanentny niedobór składników odżywczych”. Tak więc leczenie polega na
przywróceniu organizmu pacjenta do stanu homeostazy, „naprawienie” układu
immunologicznego (ponieważ działający poprawnie nie dopuści do powstania raka),
odpowiednie odżywienie, a to uzyskuje się poprzez detoksykację organizmu i
dostarczenie mu niezbędnych składników. Do tego oczywiście terapia również
podkreśla ważność zadbania o zdrowie psychiczne chorego. Warto zwrócić uwagę na
różnicę: Gerson patrzył na człowieka holistycznie = całościowo, a współczesna
medycyna dzieli go na mnóstwo części i każdą leczy osobno.
„Cud terapii doktora Gersona”:
Historii Pani Justyny nikt nie opowie lepiej niż Ona sama…
„Szanowni Państwo,
W
grudniu 2011 r. życie zaskoczyło mnie i moją rodzinę. Po zdiagnozowaniu guza
mózgu
w mojej głowie wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zostałam wyrwana z mojego cudownego i wymarzonego latami drugiego macierzyństwa (mała Maja miała wtedy 15 miesięcy, Justynka, druga córka skończone 18 i właśnie przygotowywała się do matury) i wrzucona w „tryby” leczenia najpierw neurochirurgicznego, a potem onkologicznego. Przeszłam skomplikowaną operację usunięcia guza mózgu w szpitalu w Sosnowcu, a następnie poddałam się radioterapii w Instytucie Onkologii w Gliwicach. W międzyczasie spędziłam miesiąc w ośrodku rehabilitacyjnym w Modlniczce, gdzie od początku na nowo uczyłam się chodzić i ruszać ręką (niestety w trakcie operacji usunięcia guza doznałam porażenia lewostronnego kończyn). W czasie kiedy rozpoczęłam rehabilitację doszła do mnie kolejna wiadomość, która dotknęła mnie boleśnie. Po kilku latach walki z chorobą umarł mój kochany, 2 miesiące młodszy kuzyn, u którego wykryto ten sam rodzaj nowotworu mózgu- gwiaździak anaplastyczny III stopnia. Mając świadomość jak trudno medycynie konwencjonalnej wyleczyć tego rodzaju schorzenie i że właściwie na dzień dzisiejszy nie ma skutecznego lekarstwa, rozpoczęłam poszukiwanie alternatywnych metod, z których najbardziej logiczną, wiarygodną oraz posiadająca opisane dowody wyleczeń, wydała się Terapia Gersona.
w mojej głowie wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zostałam wyrwana z mojego cudownego i wymarzonego latami drugiego macierzyństwa (mała Maja miała wtedy 15 miesięcy, Justynka, druga córka skończone 18 i właśnie przygotowywała się do matury) i wrzucona w „tryby” leczenia najpierw neurochirurgicznego, a potem onkologicznego. Przeszłam skomplikowaną operację usunięcia guza mózgu w szpitalu w Sosnowcu, a następnie poddałam się radioterapii w Instytucie Onkologii w Gliwicach. W międzyczasie spędziłam miesiąc w ośrodku rehabilitacyjnym w Modlniczce, gdzie od początku na nowo uczyłam się chodzić i ruszać ręką (niestety w trakcie operacji usunięcia guza doznałam porażenia lewostronnego kończyn). W czasie kiedy rozpoczęłam rehabilitację doszła do mnie kolejna wiadomość, która dotknęła mnie boleśnie. Po kilku latach walki z chorobą umarł mój kochany, 2 miesiące młodszy kuzyn, u którego wykryto ten sam rodzaj nowotworu mózgu- gwiaździak anaplastyczny III stopnia. Mając świadomość jak trudno medycynie konwencjonalnej wyleczyć tego rodzaju schorzenie i że właściwie na dzień dzisiejszy nie ma skutecznego lekarstwa, rozpoczęłam poszukiwanie alternatywnych metod, z których najbardziej logiczną, wiarygodną oraz posiadająca opisane dowody wyleczeń, wydała się Terapia Gersona.
Moje
przygotowania do otwarcia domowej Kliniki Gersona trwały 2 miesiące. Bardzo
dokładnie przeczytałam książkę Charlotte Gersona i Beaty Bishop pt. Terapia
Doktora Gersona- leczenie raka i innych chorób przewlekłych. Nawiązałam kontakt
z Instytutem Gersona w San Diego w celu otrzymania wskazówek jak zorganizować
całą terapię w domu. Nawiązałam kontakt z osobą, która wyleczyła Terapią
nieoperacyjnego guza mózgu po diagnozie lekarzy o najwyżej 7-miu miesiącach
życia. Zatrudniłam pomoc domową do terapii, która jest niezbędna, aby chory
mógł spokojnie poddać się kuracji, zakupiłam specjalną wyciskarkę do soków wg
zaleceń Instytutu, sprowadziłam z zagranicy wszystkie niezbędne lekarstwa
(starczą na 3 miesiące terapii ) zakupiłam wszystkie niezbędne przyrządy,
opracowałam dzienny harmonogram wszystkich zabiegów, posiłków, picia soków i zażywania
lekarstw. Nawiązałam również współpracę z zaufanymi sklepami w celu
otrzymywania stałych dostaw bio - warzyw, owoców i innych wymaganych produktów
aż w końcu zaprosiłam do współpracy wielu przyjaciół i znajomych.
Moja domowa Klinika rozpoczęła swoją
działalność 17 września 2012 r. Od tego dnia poddaję się tej niełatwej kuracji
i wierzę głęboko, że moje trudy przyniosą efekt w postaci długiego życia w
zdrowiu. Ostatnie miesiące pozwoliły mi zobaczyć prawdziwą bezinteresowną
dobroć ludzką oraz to, jakie pomimo wszystko, życie potrafi być piękne, choć
jest tak niesamowicie kruche.
W związku z akcją zbierania pieniędzy na moje
leczenie zorganizowaną przez ludzi bliskich mojemu sercu, każdemu, kto
postanowi wesprzeć moją drogę do zdrowia mówię ogromnie wdzięczne DZIĘKUJĘ.
Miesięczne koszty mojego leczenia
Terapia Gersona:
-lekarstwa- 800 zł
-zatrudnienie pomocy domowe j- 1050 zł (4 razy w tygodniu x
6 h dziennie x 11 zł /h)
Razem ok. 3250 zł
Rehabilitacja: 2000 zł (codziennie x 1 godziny ćwiczeń
x ok. 100 zł)
Koszty miesięczne to ok. 5 250 zł + inne koszty,
które będę musiała ponieść tj. dodatkowe rezonanse magnetyczne oraz badania
krwi”
Pani Justyna zapytana o swoją kondycję teraz, czyli po
niespełna 5 miesiącach terapii, mówi, że czuje się coraz lepiej, ma mnóstwo
energii, poprawił się wygląd Jej skóry, ma lepszy węch i wzrok. W mieszkaniu Jej Bliscy
zorganizowali mini klinikę – w tygodniu przychodzi do Niej Ania - niezastąpiona pomoc do gotowania, robienia soków i przygotowywania lewatyw, a
weekendami opiekują się Nią Rodzina - Kochany Mąż, dwie Córcie i Mama oraz Przyjaciele i Znajomi.
Terapię rozpoczęła od 13 soków dziennie i 5 lewatyw, co w
grudniu po skontaktowaniu się z Instytutem Gersona w San Diego (który prowadzi
kurację) zostało zmienione na 10 soków i 4 lewatywy. Przyczyną zmiany było zbyt
szybkie tempo zdrowienia, co powodowało drgawki padaczkowe, te na szczęście
ustały.
Pierwsze tygodnie terapii przyniosły wielkie osłabienie
organizmu: nudności, zawroty głowy, wieczny smutek, obrzydzenie do soków…
Leczenie wymaga ogromnej samodyscypliny i determinacji. Od września Pani
Justyna właściwie nie wychodzi z domu.
Otrzymała
szereg różnych zaleceń:
- dietę wg protokołu Gersona - podsatwa leczenia,
- zabiegi rycynowe co drugi dzień oczyszczające wątrobę,
- dietę wg protokołu Gersona - podsatwa leczenia,
- zabiegi rycynowe co drugi dzień oczyszczające wątrobę,
- suplementację,
- enzymoterapię,
- kąpiele ozonowe,
- wyrwanie wszystkich zębów leczonych kanałowo,
- okłady z glinki Bentonitowej,
- mycie zębów potasem i woda utlenioną,
- do wszystkiego używać wody destylowanej lub
przefiltrowanej,
- żadnych kosmetyków, środków czystości…
Po pierwszym miesiącu Pani Justyna pierwszy raz od kilku lat
zjadła cebulę i czosnek bez zgagi i bólów żołądka, z resztą teraz codziennie
zjada 4 cebule i 2 ząbki czosnku ;-)
Czas trwania terapii wyniesie minimum 2 lata. Na lipiec Pani
Justyna planuje powrót do pracy, gdzie będzie miała druga wyciskarkę, by móc
zgodnie z planem dnia pic soki o odpowiednich porach.
Jak sama mówi:
„To terapia, która leczy duszę i ciało i
całe życie…”
Jeżeli jeszcze nie wiecie, na
jaki cel oddacie swój 1%, serdecznie zachęcamy, by przekazać go na rzecz
leczenia Pani Justyny.
Oto potrzebne dane:
„Stowarzyszenia
na Rzecz Rozwoju” KRS 0000058414
nr konta 39 1240 4647 1111 0000 5441
7328
koniecznie z dopiskiem JUSTYNA.
Wykład dr Gubernatora, który mówi, co możemy zrobić dla
siebie, by możliwość zachorowania na raka zmniejszyć lub nawet wykluczyć.
Bardzo zachęcam Was do obejrzenia tej godzinnej prelekcji. Być może będzie ona
dla Was cenną inspiracją…
Świadomość, że nasza praca w MELASIE ma głębszy sens jest
wspaniałym uczuciem. Możliwość zapoznania Was z historią Pani Justyny, cieszy
mnie ogromnie :-) Liczę, że wspólnymi siłami będziemy mogli wspomóc ją w walce
z chorobą.
W lutym Pani Justyna będzie poddana rezonansowi. Trzymajmy
kciuki!
Takie wiadomości nadają naszemu życiu ogromnej wartości…:
„Na świecie jest tyle
dobra...trzeba to tylko chcieć zobaczyć. Wprawdzie wmawiają nam co innego, ale
Ja doświadczyłam tego w ostatnim roku i doświadczam cały czas.
Dziękuję Pani z całego
serca za taki bezinteresowny gest.
Miłych Snów. Justyna
S.”
Pozdrawiam serdecznie,
L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz