Kraków, 25 marca, godzina
8 rano, mróz, lód, śnieg, a na wieszaku w przedpokoju wiszą zimowe kurtki,
czapki, szaliki i grube rękawiczki. Od razu przychodzą do głowy nieprzyjemne
myśli… „jak ja czuję się okropnie, co za fatalny dzień się zapowiada, znów tak
strasznie zimno, znów muszę ubierać na siebie kilka warstw, znów będę marznąć
na przystanku…” Kurczę, gdzie ta wiosna? Gdzie słońce?
Ciężko wstać, zmobilizować
się do działania, pójść do pracy, nawet takiej, którą się lubi. Czemu pogoda
tak bardzo na nas wpływa? Pamiętacie te kilka dni, kilka?! raptem 3, gdy
temperatura wzrosła do kilkunastu stopni, słońce grzało, ludzie wskoczyli w
letnie kurteczki, a w MELASIE można było wyłączyć piecyk i otworzyć szeroko
drzwi? Oj tęsknimy… W zimie powinniśmy spać :-) jest nam zimno, czujemy się
tacy przytłoczeni, brakuje nam witaminy D (a w tym roku, to już szczególnie –
pobity został rekord w braku dni słonecznych). Nic tylko się zaszyć w ciepłym
łóżeczku i spać z przerwami na lekkie, łatwe i przyjemne filmy.
No tak, cecha narodowa –
NARZEKANIE. Kiedy Polacy przestaną narzekać skończy się świat. Ale z drugiej
strony, jak tu nie narzekać? Ja generalnie nie jestem osobą, która biadoli bez
przyczyny. Raczej staram się widzieć pozytywne strony, skupiać się na dobrych
rzeczach. Poza tym, zawsze powtarzam, że na pogodę nie mamy żadnego wpływu, nie
możemy pstryknąć palcem i będzie 20 stopni. Ale powiem Wam szczerze, że jestem
już bardzo zmęczona tą niekończącą się zimą... Brak weny, trochę lenistwa,
złość, że nie mam nad tym kontroli…
No właśnie! Kontroli nad
zjawiskami atmosferycznymi nie mam, ale mam za to pełną kontrolę nad sobą. Czy
tak naprawdę pogoda może być wymówką? Czy ja mam prawo mówić, że nie piszę
postów, bo nie świeci słońce? Czy to jak się czuję, nie powinno wypływać gdzieś
ze środka mnie? Już się chyba sama w tym pogubiłam. Z jednej strony to tak
lekko przychodzi powiedzieć „nie chce mi się, źle się czuję, bo jest brzydka
pogoda”. Ale z drugiej strony tak sobie myślę, że gdyby mój cały organizm:
psyche i soma, był w harmonii, w równowadze, to powinnam się czuć wspaniale
niezależnie od tego, czy pada deszcz, czy jest 25 stopni. Jak sądzicie?
Oczywiście nie wymagam od
siebie tego, żebym zawsze i wszędzie była pełna energii, pomysłów i miała dużo
siły (choć byłabym zadowolona z takiego stanu rzeczy). Każdy powinien dać sobie
czasem chwilę na lenistwo, odpoczynek, wyciszenie.
Wracając jednak do relacji
ja-pogoda, pogoda-ja, zastanawiam się, co by tu zrobić, by sobie pomóc, by
poczuć wiosnę w sobie. Wysyłając do Was newsletter pisałam ostatnio, że dobre
myśli przyciągają dobre rzeczy i odwrotnie – złe myśli przyciągają złe rzeczy.
Może to ciągłe narzekanie i rozprawianie o pogodzie sprawia, że Pani Zima
sądzi, że my tak bardzo chcemy, żeby została z nami dłużej, że po prostu
spełnia nasze życzenie?
Zatem, żeby nie było, że
ja też dzisiaj tylko marudzę, to napiszę coś pozytywnego! :-)
Po pierwsze musimy wziąć
do ręki długopis i kartkę, napisać na samej górze pytanie:
„Co sprawia mi
przyjemność?”
I wypisać minimum 20
przykładów.
Oto moja lista:
- Muzyka – słuchanie, oglądanie klipów.
- Koncert/kino
- Play station – Def Jam (tak, tak, lubię w to
grać ;))
- Ćwiczenia – bieganie, rytuały tybetańskie,
fitness z YouTube.
- Czytanie/słuchanie czegoś motywującego –
możecie coś polecić?
- Łatwy, lekki i przyjemny film albo
„Spadkobiercy”
- Smaczny obiad
- Sen
- Oglądanie zdjęć Siostrzenicy
- Śpiewanie (ale nikt nie lubi tego słuchać)
- Planowanie, organizacja czasu, wypisywanie
celów…
- Gra w scrabble
- Taniec
- Gdy ładnie wyglądam ;-)
- Masaż pleców, barków.
- Wizualizacje wymarzonego mieszkania lub nowych
mebli w MELASIE.
- Porządek w mieszkaniu.
- Coś słodkiego ;-)
- Spędzanie czasu z Rodziną/z Przyjaciółmi
- Spacer, park, plener
Jak widzicie, to mogą być
skrajnie różne rzeczy ;-)
Teraz muszę się
zastanowić, co mogę zrobić dla samej siebie w najbliższym czasie… Muzyka – mogę
słuchać jej przez cały czas, na koncercie byłam wczoraj, def jam + masaż – może
uda mi się namówić Męża, ćwiczenia – mogę biegać, skakać, robić pajacyki
codziennie, obiad się właśnie gotuje, śpiew, to pod prysznicem, taniec dziś nie
bardzo… (chociaż do ćwiczeń to można zaliczyć), scrabble – partyjka 30min,
wizualizacje przed snem, porządek w mieszkaniu – gdy wchodzę do łazienki, która
lśni od razu robi mi się przyjemniej, coś słodkiego – zjadłam, do Rodziny jadę
w sobotę… Da się? Da się.
Jeszcze przed godziną
sądziłam, że dzień beznadziejnie się zaczął i beznadziejnie się skończy. Lista
uświadomiła mi, że mogę zrobić co najmniej kilka rzeczy dziś tylko i wyłącznie
dla relaksu. :-) I od razu jakoś lepiej się czuję…
Do dzieła.
P.S. My wiemy, że czasem
jesteśmy niezorganizowane, że coś zawalimy, że Komuś odpowiadamy z opóźnieniem…
Ale wybaczcie nam te wpadki. Jesteśmy tylko dwie, a mamy tyle obowiązków, że
ostatnio zaczęłyśmy się zastanawiać, jak my dajemy sobie z tym wszystkim radę.
Jesteśmy dzielne, ale nie wszystko zawsze wychodzi nam tak jakbyśmy sobie tego
życzyły. Przepraszamy za wtopy, prosimy o wyrozumiałość i dziękujemy, że
jesteście z nami. Taka refleksja mnie naszła…
Życzę uśmiechów :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz