Grunt to dobrze rozpocząć dzień.
Od radości lub od wyciszenia lub od sprawienia sobie jakiejś przyjemności, bo
nie zapominajmy nawet na chwilę, że do szczęścia jesteśmy stworzeni. Ja
zaczęłam od pobudki z Mężem, gdy wychodził do pracy – lubię wcześnie wstawać.
Pomedytowałam z Omsica, zrobiłam listę wdzięczności i kreacji życia zarazem i
nie uwierzycie, ale jedna z moich próśb spełniła się błyskawicznie. Wyraziłam
potrzebę, a ta od razu się urzeczywistniła. Tak lubię. Zjadłam śniadanie i
zabrałam się do pisania. Mniej więcej w tym momencie wyłączył się prąd na pół
godziny, więc co by czasu nie marnować, bo uwielbiam te samotne poranki w domu,
zrobiłam porządek w szafie. Dzień w dzień stałam zdecydowanie za długo przed
lustrem kombinując w co tu wcisnąć mój duży brzuch i coraz obszerniejsze uda. A
tak, to dzięki chwilowej przerwie w dostawie prądu, wszystko posegregowałam i
nie będę musiała szukać, grzebać, a co najważniejsze denerwować się, że nie mam
co na siebie włożyć. Dodatkowo zrobiłam ćwiczenie związane z nadmiarem
obfitości i tak do Rudej powędruje kilka par spodenek, w które zmieszczę się dopiero
za rok. Taa…
„Nie chwal dnia przed zachodem
słońca” to chyba jedno z najgłupszych powiedzeń, jakie ktoś kiedyś wymyślił.
Absolutnie się z nim nie zgadzam. To wzbudza w człowieku niesamowicie negatywne
nastawienie do życia, gdyż przypomina mu o tym, że w każdym momencie może wydarzyć
się coś złego. Zatem, co z tego, że miałam cudowny poranek, co z tego, że czuję
się dobrze, że mam ochotę uśmiechać się do obcych ludzi, skoro w każdej chwili
może lunąć deszcz, a ja nie mam parasola? Powiem więcej, owa czujność, która
jest poniekąd przekazem tego przysłowia jest zdecydowanie beznadziejna. To
zupełnie nie tak ma być. Człowiek, przewrotnie ma być nastawiony na to, że w
każdej sekundzie może wydarzyć się coś mega fantastycznego, co odmieni jego
życie na lepsze, co sprawi mu ogromną frajdę, co po prostu będzie dla niego
dobrem samym w sobie. Niechwalenie dnia przed jego końcem jest wręcz
przyciąganiem czegoś negatywnego, ponieważ każdy lęk, obawa, niepokój przyciąga
złe sytuacje. Zatem wyrzućmy to fatalne przysłowie z naszego słownika i nigdy
przenigdy nie odważmy się go użyć. Co innego mówi Kurt Tepperwein – mój ulubieniec,
któremu jakoś wierzę. Intuicja mi podpowiada, żeby mu wierzyć. I Kurt jest
autorem książki, którą Ruda wyczaiła w taniej książce za jakieś grosze, a która
dla mnie osobiście jest bardzo cenną pozycją, do której wracam od czasu do
czasu. „Stwarzaj swoje życie. Moc kreatywnej wyobraźni”, czyli o tym, co każdego
dnia staram się wcielać w życie i nawet całkiem dobrze mi to wychodzi. Kurt
pisze o 7 aspektach pozytywnej egzystencji…
1. Pozytywne
myślenie
Nie chodzi
tutaj o wmawianie sobie w każdej chwili, że wszystko jest super mimo, że w
rzeczywistości czujemy inaczej. Chodzi o to, by w sytuacji, gdy coś złego się
dzieje, zdać sobie sprawę z pozorów tej sytuacji. To znaczy, że należy
zaakceptować wszystko, co nas spotyka. Dostrzec w tym głębszy sens i zrozumieć,
że w gruncie rzeczy dzieje się to dla naszego dobra. Do tego aspektu zaliczamy
również pozytywne kreowanie swojego życia, to znaczy, że w każdym momencie
pamiętamy, że myśli mają ogromną moc i przyciągną do naszego życia dokładnie
to, o co poprosimy.
2. Pozytywne uczucia
Ważnym jest,
by nikogo nie oceniać, nie osądzać, a akceptować to, że wszyscy są wyjątkowi.
Każdy jest na innym etapie, ma do przejścia inną ścieżkę, nikt nie jest zły. Nikt
nie jest lepszy, ani nikt nie jest gorszy. Pozytywne uczucia również należy mieć
wobec siebie – być przekonanym o tym, że zasługuję na wszystko, co w życiu jest
najlepsze.
3. Pozytywna
wola
Wola musi
być etyczna, musi uwzględniać potrzeby innych ludzi, nie być wyrazem
egocentryzmu, a wyrazem chęci dążenia do dobra wspólnego.
4. Pozytywna
mowa
W tym aspekcie
wyraża się to, że każde słowo jest bardzo ważne, że nie wolno rzucać słów na
wiatr. Ponadto Autor przypomina o tym, że rozprawianie na temat życia innych
osób, że taki słowotok, który niczego nie wnosi czy wyżywanie się słowne na
innym człowieku jest bezwzględnie złe. Mowa powinna służyć do wyrażania
pozytywnych myśli. A jednocześnie warto wspomnieć tutaj o słuchaniu, o prawdziwym
słuchaniu drugiej osoby.
5. Pozytywne
działanie
Chodzi tutaj
o nasze ogólne działania, o to, byśmy byli mili wobec innych, dotrzymywali
obietnic, by można było na nas polegać, byśmy byli pomocni, wytrwali, konsekwentni.
Chodzi również o wzięcie odpowiedzialności za siebie w każdym aspekcie.
6. Pozytywne
świadomość
Pozytywną
świadomość Kurt rozumie jako zagłębianie się w siebie, poświęcanie czasu na
medytację, wyciszenie, dążenie do harmonii. Bo jeśli harmonia i spokój będą w
naszej świadomości, to będą mogły się uzewnętrzniać w relacjach z innymi ludźmi
czy w reakcjach na daną sytuację.
7. Pozytywne
życie
„Żyć pozytywnie
to żyć naprawdę, a nie tylko pędzić żywot.” Oznacza to życie świadome w
radości, w harmonii, bez zamartwiania się, być w chwili obecnej. Jednocześnie
to wezwanie do tego, by samemu swoje życie kreować, nadawać mu taki kształt,
jaki chcemy uzyskać.
Jak widać,
każdy z nas ma wielką moc. Możemy, a wręcz musimy panować nad sobą, nad swoimi
uczuciami, nad swoimi słowami, nad swoimi czynami. Gdy w każdym aspekcie życia
czujemy całą sobą ten optymizm, to żyje nam się po prostu lepiej. Po co się
martwić, po co się stresować, po co nadprogramowo się przejmować, to przecież
nic nie daje. Czy nie lepiej po prostu żyć akceptując wszystkie okoliczności?
Fajnie jest wstać rano z uśmiechem i cieszyć się nadchodzącym dniem. Fajnie
jest być spokojnym, fajnie jest mieć ufność w to, że wszystko jest dobrze i będzie
dobrze. Ja nie mam zamiaru nigdy więcej wracać do okresu mojego życia, gdy
stres towarzyszył mi noc i dzień. Olewam. Cieszę się tym, co jest. I chwalę
każdy dzień od świtu do zmierzchu.
Aloha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz